12.8 C
Warszawa
czwartek, 25 kwietnia, 2024

Najnowsze trendy w składowaniu, nowoczesne rozwiązania w magazynach.


Składowanie na czas


Szybciej, dokładniej i na czas – to dewiza, która przyświeca współczesnym magazynierom. Magazyny rosną wzdłuż, wszerz i w górę, a w ich obsłudze pomagają komputery i roboty


Pan Marian był magazynierem w latach 70. ubiegłego wieku. – Pracowałem w niewielkiej miejscowości na wschodzie Polski. W magazynie gminnej spółdzielni było wszystko: nawozy, zboże, gwoździe, garnki. Nawozy składowano w workach lub luzem w jednej części pomieszczenia, cement w papierowych 50-kg workach, w drugiej, przy stosach zboża, zawsze hulały wróble. Przez cały rok ćwierkały w magazynie – wspomina. Każdorazowo przy sprzedaży towaru magazynier wypełniał faktury w czterech kopiach (wtedy stosowało się fioletowe kalki). Jedną kalkę zostawiał dla siebie, druga trafiała do kupującego, trzecia do księgowości w spółdzielni, a czwarta do urzędu gminy. – A to po to, by urząd mógł rozliczyć rolników, np. z tego, czy kupili wymaganą przez państwo ilość nawozów na hektar – wyjaśnia pan Marian. Minęło ćwierć wieku i w połowie lat 90. w Polsce zaczęły pojawiać się pierwsze nowoczesne magazyny.


Muszkieterowie z bananami


Zajrzyjmy pod Poznań, do Koziegłów, gdzie w 1996 r. Muszkieterowie (niezależni kupcy, którzy prowadzą supermarkety spożywcze Intermarche i sklepy typu Dom i Ogród Bricomarche) na 26 ha zbudowali swój pierwszy magazyn. Najpierw miał powierzchnię 20 tys. m kw., ale gdy grupa zaczęła się rozwijać, Muszkieterowie zainwestowali w rozbudowę magazynu. Dziś na 37 tys. m kw. powierzchni rozpościera się centralny magazyn z produktami spożywczymi, z którego zaopatrywane są 94 supermarkety Intermarche w całej Polsce. To baza mieszana – przechowuje się tu produkty suche, świeże i mrożone. 12 tys. pozycji asortymentowych dostarczanych przez 600 dostawców spoczywa w magazynie na 30 tys. palet. Jak podkreśla Jan Berlak, zastępca dyrektora poznańskiej bazy, najważniejsze jest to, by jakość towarów na drodze od dostawcy do klienta się nie pogorszyła. Dlatego w magazynie zainstalowano m.in. chłodnie i zbudowano komorę głębokiego mrożenia (temperatura sięga tu blisko minus 22 st. C) o powierzchni 2,5 tys. m kw. Ewenementem w skali kraju jest… dojrzewalnia bananów.


– Dzięki tej inwestycji wyeliminowaliśmy straty w sprzedaży bananów, oferujemy klientom świeże owoce – podkreśla Magdalena Bielak z działu PR Muszkieterów. Dojrzewalnia jest sterowana komputerowo. Podzielona na sześć komór, w każdej przechowuje się 3 tys. kartonów z zielonymi bananami. Owoce dojrzewają przez 6 dni – muszą wtedy przebywać w temp. od 14 do 19 st.


Supermarkety Bricomarche zaopatrywane są z innego magazynu, w Sadach, o powierzchni 10 tys. m kw., który Muszkieterowie wynajęli. W obu magazynach pracuje 150 osób. – Sklepy składają zamówienia codziennie do 18.30, a my dostarczamy towar następnego dnia rano – wyjaśnia Jan Berlak. Z bazy codziennie wyrusza 60 tirów.


Magazyn w komputerze


Cały proces składowania przebiega bez zakłóceń dzięki nowoczesnej technologii, która wkracza do magazynów. Przeglądając czasopisma logistyczne, nie sposób nie zauważyć ogromnej ilości reklam wózków widłowych, regałów, elementów systemów automatycznej identyfikacji (np. czytników kodów kreskowych)…


– Kiedyś klient zamawiał towar raz w miesiącu. W tej chwili potrafi składać zamówienie raz w tygodniu, a nawet codziennie. Koszty rosną, bo jest więcej przesyłek, choć odbiorca wcale nie bierze więcej. I to jest ogromne wyzwanie dla magazynów – łatwiej skompletować duże zamówienie, niż wydać to samo, ale w kilku- lub kilkunastu partiach – mówi Aleksander Niemczyk, kierownik Centrum Wiedzy Logistycznej w Poznaniu. Magazyny są większe – mają po kilkadziesiąt tysięcy metrów kwadratowych lub więcej i przechowuje się w nich po kilkadziesiąt tysięcy różnych asortymentów.


– W dodatku operatorzy logistyczni prześcigają się w tym, kto potrzebuje mniej czasu na realizację zamówienia. Niedawno było to jeszcze 48 godzin, teraz są to już 24 godziny, a nawet mniej – dodaje Niemczyk. I właśnie szybkie skompletowanie towaru do wysyłki w takiej ilości, w jakiej życzy sobie klient, jest dziś największym problemem. Gdyby pana Mariana ze "starego" magazynu wysłać dziś do jednego z nowoczesnych magazynów, pewnie by się zgubił. Logistykom w sukurs idzie technika. Towary przyjmowane do magazynów mają indywidualne numery – w postaci kodu kreskowego – ułatwiające ich identyfikację. W magazynach grupy Raben przesyłki na wszystkich etapach są skanowane, a informacje o nich trafiają do centralnego systemu. Dzięki temu wiadomo, co się z nimi dzieje w drodze do odbiorcy. Coraz powszechniejsza w magazynowaniu jest technologia radiowa, umożliwiająca przesyłanie danych na odległość. Pracownik ma terminal radiowy i odczytuje komunikaty, skąd ma pobrać towar, jaki, ile sztuk. Gdy pomyli lokalizację, po zeskanowaniu kodu kreskowego nie wyświetlą się kolejne polecenia, lecz komunikat o popełnionym błędzie. Dlatego magazynier nie może pobrać innego asortymentu niż zamawiany przez klienta. Jak zorientować się, co w ogóle mamy w magazynie? Przy takiej ilości towaru…


– W tym pomaga system informatyczny, który zastąpił dawne kartoteki magazynowe – wyjaśnia Niemczyk. W komputerze tworzy się wirtualny magazyn. – System prowadzi rejestr według lokalizacji i według asortymentu. W pierwszym przypadku, gdy wpiszemy pytanie, co znajduje się w danym miejscu magazynu, dostaniemy informację o asortymencie. Możemy się dowiedzieć, co to za towar, jaki ma termin ważności, kiedy został przyjęty, kto jest dostawcą, czy znany jest odbiorca. W drugim przypadku, na pytanie na przykład, gdzie są "niebieskie długopisy", system wskaże nam ich miejsce lub miejsca przechowywania w magazynie – wyjaśnia Niemczyk. Dzięki takiemu rozwiązaniu magazynier nie tylko orientuje się, co jest i gdzie, lecz także wie, które półki w regałach są wolne i może umieścić na nich palety z przyjmowanym towarem.


Dużo na małej powierzchni


Magazyny rosną w górę. Nic dziwnego, bo dzięki temu więcej towaru może się zmieścić na 1 m kw. Stąd w większości stosuje się tzw. technologię wysokiego składowania – magazyny mają dziś po 8-10 m wysokości. Powinny mieć też izolowane termicznie ściany, niepylącą posadzkę, która musi wytrzymać nacisk minimum 4 t na m kw., odpowiednią liczbę bram, zabezpieczenia przeciwpożarowe. Do przechowywania towarów stosuje się urządzenia do składowania – czyli po prostu regały. – Regałów nie potrzebujemy, gdy mamy palety, które można piętrzyć w stosy. Na ogół taką technologię stosuje się w magazynach wyrobów gotowych, np. tekturowych opakowań. Również bele papieru układa się w stosy nawet do 10 m wysokości – opowiada Aleksander Niemczyk.


Towary zwykle przyjeżdżają do magazynu na drewnianych paletach EUR. By je podnieść na wysokość kilku metrów, potrzebne są specjalistyczne wózki widłowe. – Jeszcze wyższe składowanie towarów jest możliwe, ale z reguły stosuje się je w magazynach automatycznych, w których palety umieszczane są w regałach przez urządzenia jeżdżące w korytarzach między regałami. Takie układnice zwykle są bezobsługowe, rzadko zdarzają się takie, którymi kieruje człowiek – wówczas siedzi on w kabinie i unosi się razem z ładunkiem – wyjaśnia Niemczyk.


Biblioteka nie z tej ziemi


Jak działa automatyczny magazyn? Zajrzyjmy do Biblioteki Śląskiej w Katowicach, gdzie w 1999 r. na dwóch piętrach budynku powstał magazyn wysokiego składowania. Mieści się w nim ok. 650 tys. książek. Na czterech niższych kondygnacjach znajdują się zwykłe magazyny – każdy z nich może pomieścić do 300 tys. woluminów. Każda książka z biblioteki ma pasek magnetyczny uruchamiający bramki alarmowe w czytelniach i nalepkę z niepowtarzalnym numerem zapisanym liczbowo i w postaci kodu kreskowego.


W magazynie automatycznym woluminy umieszczane są w ponumerowanych zawieszkach (rodzaj tekturowej obwoluty), a te układane są w plastikowych skrzynkach, oznaczonych kodem kreskowym. W każdej mieści się 20-25 książek w zawieszkach. – Może być ich więcej, o ile nie są zbyt grube. Waga załadowanej skrzynki nie może przekroczyć 20 kg – zaznacza Remigiusz Lis, wicedyrektor ds. administracyjno-technicznych biblioteki. W całym magazynie, podzielonym na pięć sekcji, jest ponad 27 tys. skrzynek. W każdej sekcji poukładane są one na regałach, między którymi jeździ robot (układarka) sterowany podczerwienią. Przemieszcza się on w poziomie (po szynie) i w pionie. Takich układarek w magazynie jest pięć.


Jak książki trafiają do czytelnika? Otóż zamawia on na swoje konto wybraną pozycję przez komputer (np. przez internet), następnie z sieci lokalnej biblioteki wysyła zamówienie do realizacji. Wraz z naciśnięciem przycisku "enter" uruchamia cały system. Drukarka przy stacji obsługi książek drukuje rewers, a robot w tym czasie dostaje polecenie dostarczenia skrzynki z zamawianą pozycją. Gdy ją zlokalizuje w magazynie i wyjmie z półki (dodatkowym utrudnieniem jest to, że skrzynki układane są także w głębi regału, więc by dostać się np. do czwartej, robot musi trzy pierwsze przenieść w puste miejsce), wkłada ją na transporter rolkowy, którym skrzynka z książkami dojeżdża do stacji obsługi. Magazynier na monitorze komputera ma już wyświetloną informację, z której zawieszki ma wyjąć książkę. Następnie skanuje jej kod kreskowy (wtedy sprawdza, czy faktycznie jest to zamówiona przez czytelnika pozycja), wkłada do niej wydrukowany rewers i wysyła teleliftem do czytelnika (a skrzynka z pustą zawieszką tymczasem wraca na swoje miejsce w magazynie).


– Telelift to system wózków, które jeżdżą po szynach po całej bibliotece. Nasz gmach ma kilka pięter, a magazyny znajdują się na różnych kondygnacjach. Trudno więc, by magazynier biegał z każdą książką po piętrach – wyjaśnia Remigiusz Lis. Każdy wózek (a jest ich łącznie 40) może pomieścić 5 kg woluminów. – Wózki, jeśli nie są wykorzystywane, czekają na bocznicach zwanych parkingami. Jadą, gdy przywoła je pracownik – dodaje Lis. Bibliotekarz wciska po prostu przycisk. Gdy wózek dociera do stacji obsługi, magazynier wkłada do niego książkę i wpisuje kod, dzięki któremu telelift "wie", dokąd jechać (czy do którejś z kilku czytelni albo wypożyczalni). – Po przyjeździe wózka do punktu zamówienia bibliotekarz odczytuje kod książki, co nadaje jej status "zamówienie zrealizowane", a następnie wczytuje ją na konto czytelnika. Książka zyskuje wówczas status "wypożyczona" – opowiada wicedyrektor. – Transport książki pomiędzy najbardziej oddalonymi końcówkami teleliftu trwa nie dłużej niż półtorej minuty. Średni czas od momentu wysłania zamówienia do przyjazdu książki do czytelnika to ok. 20-25 min i zależy od obciążenia systemu – zaznacza Remigiusz Lis. Na jednej zmianie automatyczny magazyn obsługuje dwóch magazynierów i dwóch techników-operatorów.


Warszawa wciąż górą


– Magazyny automatyczne budują firmy produkcyjne z myślą o konkretnym asortymencie. Wiadomo, że takie firmy jak GlaxoSmithKline nie zmienią profilu swojej produkcji. Zamiast lekarstw nie zaczną wytwarzać nagle butów. Stąd mogą pozwolić sobie na tak kosztowaną inwestycję jak magazyn automatyczny – mówi Aleksander Niemczyk. – Inaczej jest z operatorami logistycznymi. Takie firmy jak Raben starają się mieć magazyny bardziej elastyczne, żeby w razie czego je przekształcić – dodaje. Firma Raben o holenderskich korzeniach rozpoczynała działalność w Polsce od kilku samochodów i wynajętej hali magazynowej o powierzchni 700 m kw. Dziś grupa Raben ma w naszym kraju 145 tys. m kw. powierzchni magazynowej, 16 terminali dystrybucyjnych i centra dystrybucyjne – siódmy magazyn, o powierzchni ok. 3 tys. m kw., został otwarty w czerwcu w Lublinie.


– W naszych magazynach składowane są zarówno produkty spożywcze, m.in. artykuły świeże, słodycze, jak i niespożywcze, na przykład kosmetyki, chemia gospodarcza, artykuły przemysłowe, produkty niebezpieczne – informuje Bogna Błasiak-Niciejewska, dyr. ds. marketingu w Raben. – Magazyny to w większości nasze własne inwestycje. Daje nam to większą pewność i bezpieczeństwo – dodaje. Na własne magazyny zdecydowały się też m.in. Ikea (jej centrum dystrybucji w Jarostach pod Piotrkowem Trybunalskim ma 100 tys. m kw. powierzchni!), FM Logistic, TNT Logistic Poland, Auchan, Geant Polska. – Struktura własności na rynku się zmienia. Dziś większość magazynów jest budowana przez deweloperów z myślą o ich dzierżawie lub sprzedaży – zaznacza Niemczyk. Największym graczem na rynku jest ProLogis – firma o rodowodzie amerykańskim, która ma na świecie ok. 23 mln m kw. powierzchni magazynowej. W Polsce pierwszy magazyn wybudowała w 1999 r. w Błoniu, dziś ma 15 budynków (o łącznej powierzchni ponad 350 tys. m kw.) w sześciu parkach logistycznych: w Błoniu, Teresinie, Poznaniu, Warszawie, Piotrkowie Trybunalskim i Będzinie.


W czołówce są też inni deweloperzy: Europa Distribution Centre (Europa Park w Mszczonowie pod Warszawą), Bel Properites (Millennium Logistic Park w Pruszkowie), Menard Doswell. – Większość deweloperów lokuje się w Warszawie i w okolicach. Jeśli jakaś firma wchodzi na nasz rynek, to zwykle zaczyna od stolicy i dopiero później pączkuje na kraj – mówi Wojciech Przybycin, specjalista z Instytutu Logistyki i Magazynowania w Poznaniu. Obecnie coraz więcej magazynów powstaje w okolicy Łodzi, Piotrkowa Trybunalskiego, Katowic, Wrocławia, Poznania. A i firmy chętniej je tam wynajmują. – Między innymi dlatego, że czynsze są niższe niż w okolicach Warszawy – wyjaśnia Przybycin. Według tegorocznego raportu Colliers International – firmy doradczej w zakresie nieruchomości komercyjnych – wynajem magazynu w I strefie (do 15 km od centrum stolicy) kosztuje 5-5,9 euro/m kw./miesiąc, w II strefie (15-30 km od centrum Warszawy) 3,65-4,5 euro/m kw./miesiąc, w III strefie zaś 3,5 euro/m kw./miesiąc.


Przenoszą się w Polskę


– Rok 2000 był przełomowy, jeśli chodzi o budowę magazynów. Później już się mniej budowało – zaznacza Aleksander Niemczyk. Hossa dla deweloperów budujących w Warszawie i okolicach skończyła się w 1999 r. – Współczynnik wolnej powierzchni magazynowej, której nie udało się wydzierżawić, doszedł wówczas do 25 proc. To znaczy, że co czwarty metr kwadratowy magazynu nie był zagospodarowany. Ceny za wynajem spadły – dodaje Niemczyk. W 2000 r. popyt i podaż na magazyny się zrównały. Gorzej było w kolejnych latach: chętnych na wynajem w stolicy było coraz mniej, co zaowocowało spadkiem czynszów. Dziś gros deweloperów buduje w systemie "built-to-suit", czyli na indywidualne zamówienie klienta. Najpierw podpisują umowę z chętnym na wynajem, a dopiero potem wznoszą magazyn (uwzględniając przy tym wszystkie życzenia klienta). Grunty pod inwestycje wcześniej rezerwują lub kupują. Deweloperzy są w stanie zbudować duży magazyn w ciągu pół roku.


A co czeka rynek w najbliższej przyszłości? – Po wejściu Polski do Unii Europejskiej zainteresowanie magazynami i powierzchniami produkcyjnymi zwiększyło się – zaznacza Chmielewski. Deweloperzy przenoszą się w inne rejony Polski. – Modnymi regionami pod inwestycje stają się okolice Łodzi, gdzie będą łączyły się dwie autostrady. Równie dużym zainteresowaniem cieszą się okolice Katowic, Wrocławia, Poznania oraz działki położone na południu kraju, wzdłuż autostrady A4 – wymienia.


Aleksander Niemczyk: – Polscy producenci wchłonięci przez koncerny międzynarodowe modernizują lub budują nowe magazyny. Gorzej jest u rodzimych firm, które mają budynki sprzed 1989 r. Będą je musiały zmodernizować i usprawnić. Sporo firm, zajętych swoim rozwojem traktowało magazyny po macoszemu. Ale wymagania klientów są coraz większe, a to oznacza, że przez wiele lat będziemy mieli jeszcze do czynienia z usprawnieniem działalności magazynów już istniejących, a nie tylko budowaniem nowych.


JOANNA BOSAKOWSKA


Więcej: LOGISTYKA – dodatek do Gazety Wyborczej z dnia 07-09-2004

Powiązane Artykuły

Jesteśmy również na

4,159FaniLubię
316ObserwującyObserwuj
318ObserwującyObserwuj
spot_img

Praca w Motorola Supply Chain & Procurement, czyli jak wygląda bycie Motorolaninem

Przyświeca nam jeden cel – pomagać innym, aby w najważniejszych momentach stawali na wysokości swoich zadań. Wartości firmy są dla nas fundamentem wszystkich działań....

Z ostantiej chwili