Ukraina, liczy na odblokowanie swojego eksportu do Rosji, dlatego utrzymała zakaz wwozu mięsa z Polski.
Oficjalnym powodem zamknięcia przez Ukrainę granicy dla polskiego mięsa był ogromny przemyt. Chodzi głównie o mięso przewożone w bagażach obywateli ukraińskich, wywożą do siebie mięso, nie płacąc cła, bez świadectw weterynaryjnych, deklarując je jako bagaż podręczny.
Już 6 marca rząd w Kijowie ostrzegł w liście do naszego głównego lekarza weterynarii Krzysztofa Jażdżewskiego, że może zamknąć granicę. Strona polska uznała, że będzie to złamanie prawa międzynarodowego, gdyż przemyt dokonywany przez ukraińskich obywateli nie jest naszą winą- czytamy w Gazecie Wyborczej. 20 marca, Krzysztof Jażdżewski, zaproponował spotkanie w Kijowie w celu wyjaśnienia sprawy, jednak zamiast odpowiedzi, trzy dni później Ukraina uprzedziła, że od 26 marca zamyka granicę. Wczoraj minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel zasugerował na konferencji prasowej, że wprowadzenie zakazu w dniu wyborów na Ukrainie nie jest przypadkiem, lecz decyzją polityczną.
Sytuacja w bilansie handlowym Ukrainy jest trudna a największym odbiorcą produktów ukraińskich jest Rosja. Rząd w Kijowie eksportuje tam aż 60 proc. swoich produktów mleczarskich, a także mięsa. Tymczasem Rosja, która w listopadzie 2005 zablokowała granicę z Polską dla naszej żywności, miesiąc później zrobiła to samo z Ukrainą, zarzucając jej, że przepuszcza przez swoje terytorium transporty żywności jadące tranzytem z Polski do Rosji.
Jak się nieoficjalnie, dowiedziała się Gazeta Wyborcza, na początku marca doszło do rozmów rosyjsko-ukraińskich. Niedługo po tych rozmowach Ukraina wysłała list ostrzegający do Warszawy i nie odpowiedziała na naszą propozycję rozmów.
Krystyna Naszkowska
Więcej: Gazeta Wyborcza, 28.03.06