Rząd chce przyspieszyć inwestycje drogowe poprzez utworzenie specjalnych spółek z szerokimi uprawnieniami do korzystania z pieniędzy państwa i UE.
Na początku urzędowania rząd Kazimierza Marcinkiewicza ogłosił ambitny program budowy autostrad i dróg ekspresowych. Do 2013 r. rząd obiecuje prawie 1000 km nowych autostrad (ich sieć ma liczyć 1729 km). Jeszcze bardziej maja być rozbudowane drogi ekspresowe, o standardzie zbliżonym do autostrad. Teraz mamy 261 km takich dróg, przez osiem lat ma przybyć aż 1,5 tys. km.
Rząd od początku krytykował koncesyjny system budowy autostrad. To system, w którym autostrady budują prywatni inwestorzy w zamian za dochody z eksploatacji dróg. Teraz okazuje się, że kluczem do przyspieszenia budowy dróg przez państwo maja być spółki "specjalnego przeznaczenia", które będą przygotowywały i wykonywały priorytetowe inwestycje drogowe o wartości ponad 1 mln euro. Gazeta Wyborcza dotarła do projektu ustawy o tych spółkach, przygotowanego przez Ministerstwo Transportu i Budownictwa.
Resort transportu chce dać spółkom bardzo szerokie kompetencje. Przejęłyby od Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad grunty pod budowę dróg, a także przygotowaną już dokumentację inwestycji. Spółki mają dostać wielkie pieniądze z budżetu państwa, bezzwrotnej pomocy UE, a także z Krajowego Funduszu Drogowego (KFD). Kupując paliwo, kierowcy wpłacają na konto tego Funduszu około 9 groszy od każdego litra benzyny. Dotąd tymi pieniędzmi dysponowała GDDKiA. Ministerstwo Transportu chce ponadto, aby spółki specjalnego przeznaczenia mogły korzystać z kredytów zaciąganych lub gwarantowanych przez państwo. Mogłyby też pobierać opłaty za przejazd autostradą oraz przez mosty i tunele. Do kosztów inwestycji doliczałyby do 3,5 proc. prowizji.
Spółki mają dostać specjalne przywileje przy przetargach. Bez zgody prezesa Urzędu Zamówień Publicznych mogłyby zawierać na ponad trzy lata umowy z kooperantami, wybranymi w przetargach.
Imperium specjalnych spółek drogowych ma zarządzać minister transportu. Jako przedstawiciel skarbu państwa ma objąć wszystkie imienne akcje spółki (za co najmniej 1 mln zł), ustali jej statut i podpisze z nią umowę, określającą warunki budowy drogi (np. termin, koszty). Minister transportu ma też powoływać prezesów specspółek i – na ich wniosek – resztę zarządu. W spółkach powstaną liczne posady w radach nadzorczych (mają liczyć od pięciu do siedmiu członków). Ma w nich zasiadać przedstawiciel Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Rozwoju Regionalnego oraz GDDKiA, która podlega Ministerstwu Transportu. Resztę członków wyznaczy Minister Transportu, zyskując w ten sposób przewagę w radzie.
Uzasadnienie projektu ustawy nie precyzuje ile będzie takich spółek, które z inwestycji przygotowanych już przez GDDKiA przejmą czy ile pieniędzy pozostanie w budżecie GDDKiA. Ministerstwo Transportu stwierdza tylko, że od 2007 r. budżet resortu trzeba zwiększyć o 900 tys. zł na 15 etatów dla negocjatorów umów ze specspółkami.
Drogowcy krytykują projekt. – Oczekiwaliśmy czegoś innego – utworzenia spółek, które na zlecenie GDDKiA zajmą się projektami inwestycyjnymi i odciążą Dyrekcję, pozwalając jej skupić się na zarządzaniu i utrzymaniu dróg. Tworzenie spółek przez Ministra Transportu zupełnie bez udziału GDDKiA wydaje się sprzeczne z ustawą o drogach publicznych, która przyznaje Ministrowi Transportu funkcje planistyczne i nadzorcze, a Dyrekcji – wykonawcze. Tworzenie spółek konkurencyjnych dla GDDKiA zaciera kompetencje i grozi opóźnieniem w realizacji inwestycji. Nie jest też jasne, czy spółki nie zajmowałyby się także wykonawstwem inwestycji, pełniąc rolę gospodarstwa pomocniczego Ministra Transportu – powiedział Gazecie – Wojciech Malusi, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa.
Andrzej Kublik
Więcej: Gazeta Wyborcza, 24.04.2006